Pewnego razu do domu doktora Watsona przybiegła gospodyni Sherlocka Holmesa, mówiąc, że Holmes jest ciężko chory i umiera. Watson pobiegł do przyjaciela. Był on blady, bardzo słaby i do tego co chwila wił się z bólu, a nawet majaczył. Mówi, że to gorączka sumatrzańska i zaraził się nią w porcie. Watson chce zbadać przyjaciela, ale Holmes nie pozwala mu się do siebie zbliżyć, mówiąc, że może się od niego zarazić. Watson chce sprowadzić innego lekarza, ale Holmes nagle zrywa się z posłania, zamyka drzwi na klucz, który chowa do kieszeni, a potem jak gdyby nigdy nic kładzie się do łóżka i znów jęczy. Watson chcąc, nie chcąc, musiał zostać parę godzin u Holmesa. Z nudów zaczął oglądać malutkie, czworokątne pudełko. Kiedy jednak próbuje je otworzyć, Holmes krzyczy na niego wściekły i przerażony, by tego nie robił.